Artykuły » Zarys biograficzny Adolfa Hitlera w świetle mało znanych faktów
foto Adolf Hitler

Hitlerowi poświęcono największą liczbę prac badawczych ze wszystkich postaci historycznych ostatnich 2000 lat. Zdaje się, że zainteresowanie tą osobą nie słabnie. Powstają nowe filmy dokumentalne, nie kończą się oferty wydawnicze podejmujące temat na przeróżny możliwy sposób. Stale dowiadujemy się czegoś nowego i możemy zrozumieć jeszcze lepiej historię najnowszą poprzez analizę tej skomplikowanej osobowości. W niniejszym artykule, który jest zaledwie zarysem i pośpiesznym przedstawieniem pewnych interesujących faktów chciałbym nieco uporządkować i rozwinąć zrozumienie tej postaci.

We wspomnieniach generała Heinza Guderiana w przypisach na końcu możemy znaleźć wnioski psychiatrów wypowiadających się na temat Hitlera po wojnie. Interesująco określili sylwetkę psychiczną Adolfa jako NIE psychopaty ALE osoby przejawiającej zachowania psychopatyczne. To sformułowanie wydające się może ciut przewrotne, ale jednak doskonale naprowadzające nas na lepsze zrozumienie zagadnienia rzekomej psychopatyczności Hitlera. Przejawianie pewnych zachowań nie musi świadczyć automatycznie o zaliczeniu kogoś do takiej czy innej grupy. To tak jak z określeniem kiedy zaczyna się łysina. Nikt nie chce być nazwany łysym nawet jeżeli ma już dość widoczne zakola. Nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Podobnie ktoś taki jak Hitler poddany niezmiernie stresowym sytuacjom, frustrującym i eksploatującym nerwowo, mógł przejawiać liczne zachowania świadczące o psychopatyczności. Guderian wspominał także o jego niezwykłej pamięci. Wynikało to z po trosze kabotyństwa, po trosze z poczucia niższości znajdowania się pośród tak dostojnych i wykształconych ludzi z wyższych sfer jak generalicja czy przedstawiciele przemysłu. Obok jego łóżka znajdował się zawsze podręcznik oprawiony w czerwony materiał ze wszystkimi możliwymi danymi rodzajów broni i sprzętu. Przypomina mi się trochę scena z 'Kariery Nikodema Dyzmy' kiedy to wspaniały i niedościgniony Roman Wilhelmi w roli Nikodema Dyzmy wkuwał jakieś słówka ze słownika, żeby jakoś chociaż zmniejszyć poczucie swojej indolencji i niewiedzy w towarzystwie ludzi obytych i wykształconych.

Wzorce rodziców są fundamentalne dla rozwoju każdego człowieka. Nawet jeśli tego nie chcemy i wydaje się nam, że jesteśmy niezależni kiedy dojrzejemy to i tak cały nasz system nerwowo-emocjalno-psychiczny wyrasta bezpośrednio z domu rodzinnego. Czerpie z niego niczym drzewo z korzeni. Cała socjalizacja, światopogląd, wrażliwość, zainteresowania, gusta, stosunek do ludzi i do samego siebie ma swoje nieodłączne umocowanie w rodzinie. I rzeczywiście, surowy ojciec w jakiś sposób na pewno go kochał ale skłonność małego Adolfa do robienia niewybrednych kawałów (o czym sam kiedyś powiedział do Speera, że lepszy był w robieniu kawałów niż w szkole) i chociażby odprowadzenia pijanego Aloisa z karczmy do domu na pewno nie zacieśniało tych więzów. Adolf był bardziej zogniskowany wokół matki, która nie umiała mu zaszczepić jakichś inteligenckich tradycji czy kształtować jego osobowości wg jakichś intelektualnych wzorców filozoficzno-politycznych. Kochała go i czuła jako matka jego wrażliwość i potrafiła tak naprawdę zrobić jedną rzecz jaką najczęściej robią matki synom - wmawiać mu, że jest wyjątkowy i nadzwyczajny. Tak robi wiele matek. Bądźmy szczerzy. Tak właśnie jest. Przy czym u Adolfa z czasem zaowocowało to poczuciem posiadania jakiejś miary talentu, geniuszu, który trzeba jedynie odkryć, a który po prostu być musi bo tak mówiła zawsze mama. Zderzenie z rzeczywistością go zszokowało. Bo owszem, Adolf był wrażliwy na sztukę, architekturę, ale talentu twórczego nie posiadał w stopniu kwalifikującym go do ewenementu. A przecież mama mówiła, że jestem wyjątkowy. Czemu panowie profesorowie z Wiednia nie widzą tego co zawsze widziała moja ukochana rodzicielka. Spróbuję w Linzu. Tam mnie docenią. Ciekawostką jest to, że wg Kershawa H. próbował nawet komponować z nietrudnym do przewidzenia skutkiem i bez specjalnej znajomości nut.

On szukał sposobu na objawienie urojonego geniuszu, tego co miało wg Klary czynić go wyjątkowym spośród wszystkich chłopców. Szukał uznania i akceptacji sam dla siebie. Znalazł ją dopiero po odkryciu swojego talentu oratorskiego i aktorskiego. Ważne jest też jak ogromny wpływ na kształtowanie jego osobowości wywarł jego nauczyciel historii, niejaki Poetzl. Adolf był dobry właściwie tylko z historii. Kochał ją i prawdopodobnie wtedy już zetknął się z operą wagnerowską. Mity germańskie mogły od zarania jego życia kształtować jego wyobrażenie wszelkich wartości. Przecież zauważmy, że pierwsze jego wystąpienie polityczne w DAP opierało się na przytoczeniu idealistycznej koncepcji jedności Niemiec w oparciu o starogermańską mitologię, która jest podstawą jedynie duchową-moralistyczną, nigdy realnie historyczną. I to wtedy Anton Drexler powiedział: "Ten krzykacz może się nam przydać".

Niezmiernie ważnym czynnikiem do zrozumienia jego narastającej w młodości frustracji jest porażka przy zdawaniu na studia plastyczne. Na pierwszym podejściu do Akademii w Wiedniu dostał trójkę z teorii i pałę z rysunków. Na drugim dostał już pałę z teorii i na tym poprzestał. Jeden z profesorów był jednak na tyle życzliwy, że dostrzegł jego umiejętność malowania budynków, ponieważ ludzie wychodzili mu fatalnie. Chociaż co ciekawe w Norwegii pare lat temu odnaleziono postacie krasnali z Disnejowskiej 'Królewny Śnieżki' z inicjałami A.H. Fachowcy ponoć orzekli, że były to właśnie dzieła H. Wyglądają całkiem imponująco. To taka ciekawostka. Speer zapisał w swoich wspomnieniach, że kiedy pojawił się na spotkaniu towarzyskim z H. i innymi dygnitarzami i ich żonami został zatrzymany przez ochronę w szatni gdzie zwrócono mu uwagę aby pozostawił plany architektoniczne w szatni ponieważ zdominują one uwagę Fuehrera. W jakiś czas później kiedy Speer był już na bankiecie stwierdzono zniknięcie H. Znaleziono go w szatni pośród płaszczy i palt przeglądającego z namiętnością naszkicowane rulony.

Architektura była dla niego bardzo ważna także w aspekcie duchowym. Zauważmy jak wiele religii identyfikuje siłę duchową w stawianiu gigantycznych wiecznych budowli jak gdyby ich twórcy chcieli wykazać tryumf swojej wiary nad światem i innymi religiami. Nikt się nie zastanawia ilu nieszczęśników złupiono czy nawet zginęło podczas ich budowania lub w wyniku grabieży, intryg czy wojen z których zdobyto środki na ich zbudowanie. Czy chociażby takich wyłudzeń jak sprzedaż odpustów, dzięki którym każdy wnikliwy człowiek wie co zbudowano. Długo by pisać na ten temat w każdym bądź razie to właśnie H. był zafascynowany futurystyczną koncepcją prawa ruin. Budowle, które chciał po sobie pozostawić miały być świadectwem jego dokonań i Niemiec. Miały przetrwać niczym niewzruszony dumny akropol lub mistycznie majestatyczne piramidy egipskie. Nawet gdyby za tysiące lat zaniknęłyby Niemcy a Berlin nazywałby się na przykład w wolnym tłumaczeniu z tureckiego: "Błyskotliwy Tryumf Islamu", ruiny majestatycznych budowli ery nazizmu stałyby niczym niewzruszeni świadkowie dawnej potęgi i chwały niosąc ze sobą przejmujące pobudzenie dla wrażliwych dusz romantycznych wielbicieli historii. Ten dreszcz pobudzający wyobraźnię byłby jakby ostatnim akordem utworu operowego a raczej jego ostatnim echem, który tkwiłby w kolumnach resztek gigantycznej kancelarii. Szkoda tylko, że wszystko to za tak ogromną, niewybaczalną cenę...

Kult historii, kult ducha i ostatecznie wizja futurologiczna jako zazdrosne osiągnięcie tego co stworzyli Grecy czy Egipcjanie. To było treścią i motywacją zasadniczą. Wielkie marzenia a w efekcie straszna tragedia. Hitler i aparat propagandy tworzył obraz osoby silnej, tej właściwej która idealnie odpowiada pragnieniom dumnych Niemców. Było to jednak coś w rodzaju osobowości scenicznej. Była to przybrana rola jaką odgrywał. Jako młody człowiek w praktyce był słaby, ekscentryczny, wrażliwy nawet a może przede wszystkim przewrażliwiony na swoim punkcie. Czuł się często gorszy od innych. Co towarzyszyło mu przez całe życie. Można przykładowo nawiązać do jego rozmowy z generałem Funkiem, kandydatem na dowódcę "Afrika" Korps jeszcze przed jego sformowaniem. Reakcja Adolfa po jego wyjściu bardzo dużo mówi o jego poczuciu niższości względem ludzi na bardzo wysokim poziomie. "Widzieliście jak na mnie patrzył? Z tym swoim wielkim arystokratycznym nochalem!". Być może interpretuję to nieco subiektywnie, ale można odnieść wrażenie, że zwyczajnie czuł się niżej od ludzi pokroju Funka.Na uwagę zasługuje cytat z najnowszej książki Brigitte Hamann, która pisze o H. z lat 1912-13: "Niczym się nie wyróżniał w szarej armii czasowo zatrudnionych i bezrobotnych. Nie miał specjalnych skłonności do zbrodni i demonizmu. Był raczej cherlawym ekscentrykiem, który unikał regularnej pracy, wyznawał dziwaczne teorie na temat stworzenia świata i czcił germański lud. (...) Wyróżniały go jedynie jego umysłowa sztywność, zahamowania, lęk przed kobietami. I całkowita niezdolność do zabawy czy spędzania w przyjemny sposób czasu z innymi". Wiedeński epizod życia H. jest niezmiernie interesujący. Właśnie tam następuje jego zderzenie z rzeczywistością. Okazuje się jak urojone poczucie geniuszu niemiłosiernie rozbija się niczym okręt z łoskotem o skały symbolizujące ciężką pracę nad umysłem i umiejętnościami. Doprowadza to do eskalacji frustracji i szukania winnych wszędzie byleby nie u siebie.

Po I wojnie był on zwyczajnie zagubionym człowiekiem. Jeżeli był takim antysemitą i nacjonalistą w tamtym czasie jak to uważa wielu historyków i propaguje to m.in. film "Hitler, The rise of evil", gdzie na widok sygnetu z Gwiazdą Dawida na palcu Gutmana reaguje niemal palpitacją serca, to czemu nie wstąpił do Freikorpsu? Czemu nie przystał do jakiejś przybudówki 'Thule' - stowarzyszenia skrajnych nacjonalistów niemieckich? Hitler został wybrany na zastępcę przedstawiciela Rady Żołnierskiej batalionu z 2. pułku i pozostał na tym stanowisku przez cały okres istnienia Republiki Rad. Był m.in. odpowiedzialny za utrzymywanie kontaktu z departamentem propagandy socjalistycznego rządu. W rzeczywistości jednak H. w tamtym czasie nie był ani socjalistą ani nacjonalistą. Jego zachowania były niekonsekwentne. Już w 1915 r. krytykował socjalistów. W 1919 współpracuje z nimi żeby tuż po ich upadku stać się prawicowcem. Czy mógł być w tym okresie agentem w celu infiltracji struktur socjalistycznych? Możemy tu dodać jeszcze chęć działania na własną rękę jako ukryty kontrrewolucjonista. Nie ma na to dowodów. Gdyby tak było to czemu nie przechwalał się tym w Mein Kampf? Czemu nikt o tym nie zaświadczył kiedy Hitler zdobył popularność? Jego towarzysz partyjny Otto Strasser kiedy zerwał z nim zadawał pytanie o jego nie przystąpieniu do żadnego Freikorpsu w tamtym czasie. To i wiele innych przesłanek i faktów składa się na obraz nieukształtowanego światopoglądu Hitlera miotanego tu i tam w zależności od tego kto zyskiwał przewagę w walce o władzę. Sam do końca nie wiedział kim jest i w istocie nie był ani ultranacjonalistą ani socjalistą. Sebastian Haffner zasugerował nawet w jednej ze swoich książek, że nawet nie był antysemitą a jedynie posługiwał się antysemityzmem jako narzędziem do uprawiania agresywnej polityki. Jest to jednak temat do rozwinięcia. Wcale nie taki oczywisty jak by się wydawało. "Pierwsza wojna Hitlera" Thomasa Webera na stronie 301 podaje informacje na temat uczestnictwa Hitlera w pogrzebie Kurta Eisnera - przywódcy Bawarskiej Republiki Rad (Sic!). Pamiętam, że jakieś 10 lat temu widziałem jakiś krótki film z pogrzebu w 1919 roku, na którym widać po przybliżeniu żołnierza niezwykle podobnego do Adolfa. Mało tego. Zachowało się zdjęcie zrobione przez Heinricha Hoffmana na którym go widać na pogrzebie.

Niestety nie ocalały żadne dokumenty czy dowody świadczące jednoznacznie o jego roli czy przynależności do komunistów z oczywistych przyczyn. Wiemy, że mieszkał w koszarach w Oberwiesenfeld w tamtym czasie. Pełnił rolę wartownika przy dworcu głównym w Monachium. I to właściwie wszystko. Na tej podstawie możemy jednak wyciągnąć zasadniczy wniosek. Hitler służył bolszewikom i Żydom przeciwko którym tak aktywnie później występował. To pokazuje jego niepewność, niedojrzałość polityczną i zwykły strach o jutro w tamtym czasie. Z całą pewnością miał rewolucyjne przekonania, był radykałem, ale ideologicznie był nieukształtowany i chwiejny. Nie mógł się odnaleźć. Przed wojną był zagubiony i po jej zakończeniu wrócił niejako do punktu wyjścia próbując odnaleźć się w chaotycznej i burzliwej rzeczywistości. Frustracja i nienawiść wynikała z niepowodzeń życiowych, odrzucenia społecznego, nie zaakceptowania go jako członka tego społeczeństwa. Nie zdana matura, brak zawodu, brak stałego zatrudnienia, nie dostanie się na studia, życie w przytułkach dla bezdomnych, bardzo nieliczni przyjaciele, nieśmiałość do kobiet, nędza, życie bez celu, bez planu, bez przyszłości. Jedynym momentem jego życia, w którym czuł się społecznie użyteczny, wartościowy była wojna. Konkretnie przynależność do armii dawała mu poczucie jakiegoś uporządkowanego kierunku w życiu. Można powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu stał się kimś oficjalnie wykwalifikowanym - żołnierzem. Został łącznikiem. Zaczął być potrzebny, użyteczny. Wreszcie poczuł się po prostu ważny.

Naturalna chęć identyfikacji, akceptacji, użyteczności i w końcu zaspokojenia poczucia własnej wartości wspólna wszystkim ludziom przez naturę jaką w sobie mamy, prowadziła Adolfa Hitlera w objęcia kogokolwiek i czegokolwiek co mogłoby jego życiu nadać sens. Nie ma w tym nic dziwnego. Wszystko co powstało później wiązało się ściśle z koniecznością wzmocnienia jego wizerunku jako męża opatrznościowego, mesjasza, mistyka ratującego Niemców potrzebujących paternistycznego despoty co z kolei wynikało z ich wewnętrznych uwarunkowań kulturowo-społecznych. Kult ojca, wodza, cesarza, silnego męża stanu, który jednoczy i scala, rządzi i ochrania, wzmacnia i prowadzi. W jego cieniu wzrastali Niemcy i abdykacja cesarza nie pozbawiła ich pragnienia posiadania takiego wodza-ojca. To było wtedy szczególnie potrzebne i Hitler po prostu w te zapotrzebowania niejako starał się wmontować ze skutkiem powszechnie znanym. Co prawda w 1928 r. kiedy Niemcy uzyskali sowite kredyty z USA zapomnieli na chwilę o radykalizmie co pokazują wyniki wyborów do parlamentu z tego roku w wielkości 2,6% głosów na NSDAP. Kiedy jednak nastąpił kryzys w 1929 r. i USA kazało zwrócić jak najszybciej zaciągnięte pożyczki w wyniku czego niemiecka klasa średnia gruchnęła z łoskotem o ziemię wtedy Niemcy znowu potrzebowali silnego Ojca, który ich zjednoczy i naprawi wszystko. Wiadomo, że dopiero uderzenie w silną klasę średnią prowokuje szczególnie do zmian.

Jestem zwolennikiem postrzegania Hitlera jako przywódcy duchowego, lub guru sekty, niż jakiegoś intelektualisty-teoretyka. Lenin i Mussolini np. byli molami książkowymi. Badali teorie polityczne gruntownie pogłębiając wiedzę. H. też kochał książki, ale nie w typie teoretyki politycznej. W tej dziedzinie wystarczyły mu bardziej opinie i obserwacje. Obserwacje chyba były dla niego nawet ważniejsze. H. interesował się teologią, filozofią, czytał biblię, uwielbiał gazetki "Ostara" von Lebensfelsa lub antysemickie Dietricha Eckarta. A więc mistyka, transcendencja, wierzył w mit o Atlantydzie. Kiedyś na jakimś spotkaniu towarzyskim jak już był u władzy powiedział: "Jak będę chciał to usunę kościół i zamienię Chrystusa Persiwalem!". Tak więc to go zajmowało, aspekt duchowy. Sam jednoznacznie stwierdził: "Bez przygotowania duchowego nie mogę skutecznie rządzić Niemcami". Stąd ta orgia zmysłów przez bombardowanie swastykami od biletów do teatru aż po sztandary na każdej ulicy. Na każdym kroku próba zahipnotyzowania mas ludzkich symbolem nowej parareligii. Jest taki film amerykański z 1944 r. pokazujący dojście H. do władzy. Jest on niezwykle nowatorski bo pokazuje całą historię w konwencji filmu gangsterskiego z lat 30. Całość jest kręcona w półmroku. Naziści spotykają się w jakichś garażach przy nisko zawieszonej kołyszącej się lampie. Zupełnie jak ludzie Al Capone. To bardzo ciekawy eksperyment kinematograficzny, ale nie tylko. I jest tam taka scena kiedy H. zastanawia się głośno przy swoich wspólnikach z mafii jaką drogę ideową powinni obrać aby jakoś zjednać sobie popularność i znaleźć jakąś oś działania. Rozważają różne warianty ale wszystkie wydają się niezadowalające. W końcu H. wpada na pomysł. Żydzi, tak właśnie, na nich skierujemy nasze oskarżenia. To będzie przyczyna wszelkiego nieszczęścia, którą trzeba zwalczyć. Proszę zwrócić uwagę, że zwykły film a jak trafnie porusza tę kwestię. Wybór ataku na Żydów jest tu przedstawiony jako manewr polityczny a nie jakieś mityczne, dojrzałe przekonanie, które nareszcie znalazło swoje ujście.

Sugestie, że H. był antysemitą jeszcze przed I wojną trzeba włożyć między bajki. Kiedy mieszkał w 1912 r. w przytułku dla bezdomnych jego kompan, który pomagał mu sprzedawać malowane widokówki, czy reklamy był świadkiem wypowiedzi w której H. chwalił Żydów i wręcz mile widział ich asymilację (sic!) z Niemcami. Podobnie I wojna wcale nie ukształtowała go na antysemitę. To jest mit dodatkowo bezpodstawnie spopularyzowany przez film "Hitler, Rise of evil". W 16. Rezerwowym Bawarskim Pułku Piechoty walczyli Żydzi, absolutnie przez nikogo z kompanów nie niepokojeni w trakcie i po wojnie. H. był już wtedy uważany za dziwaka, ale np. należał do "KRACH Kapelle" - grupy muzycznej w pułku. Był lubianym dziwakiem. Chociaż trochę na boku. No, był nazywany 'świnią z tyłów', ale to dlatego że był łącznikiem pułkowym. Miał naprawdę dobrze. Nawet jego EK I klasy został nadany za wierną służbę a nie za żaden heroiczny czyn w stylu wzięcia do niewoli 10 francuskich żołnierzy, co zresztą miało miejsce i za co odpowiedzialny był cały sztab pułku na czele z Żydem Gutmanem. Co ciekawe w samym 'Mein Kampf' H. przyznaje się, że przekonał się do antysemityzmu dopiero w 1924 r. Widząc ortodoksyjnego Żyda zastanawia się czy ktoś taki może być Niemcem. Ponoć dopiero wtedy kupił pierwszą antysemicką broszurę. W 1912 r. jak pisałem pare postów wcześniej współpracuje z niejakim Hanischem, Niemcem, który miał powiedzieć tak: 'Hitler często mówił wtedy, że tylko z Żydami można robić interesy, ponieważ - jak się wyrażał - tylko oni są gotowi podejmować ryzyko'. Anonim z Brna: 'H. czuł się bardzo dobrze z Żydami. Powiedział kiedyś, że są inteligentnymi ludźmi, którzy zawsze trzymają się razem - w przeciwieństwie do Niemców'.

Ciekawe jest też to, że w skali całych Niemiec Żydów było 0,76% z całej populacji ( 500.000 ). A jednak spośród ponad 4000 prawników w Berlinie 3200 było Żydami. Oczywiście taki stan rzeczy wynikał z różnych uwarunkowań, m.in zakazu wykonywania różnych zawodów przez Żydów jeszcze długo przed I wojną. W Niemczech nie spotkano się z żadnymi godnymi odnotowania objawami nienawiści społecznej wobec Żydów w trakcie i po I wojnie, nawet po rewolucji bolszewickiej w Bawarii. Zresztą 98% ludzi biorących udział w jej zwalczaniu i obronie podobno przeżyło. Czego nie można powiedzieć o Rosji, gdzie po rewolucji zginęło 150.000 Żydów. Rosjanie przodowali w dziedzinie prześladowań Żydów nawet w XIX wieku ze wszystkich krajów świata (sic!). Są to oficjalne dane.

Wszystkie elementy rozpoznawcze III Rzeszy zostały zapożyczone od apologetów germańskości z przeszłości. W ogromnym skrócie telegraficznym przedstawiam na koniec pewne interesujące szczegóły. Wiedeński burmistrz Karl Lueger wypełnia podświadomość młodego H. w dziedzinie manipulowania uczuciami tłumów w oskarżaniu Żydów. Ukrywa nawet swoją kochankę aby podtrzymać fascynację kobiecych odbiorców jadowitych mów charyzmatycznego demagoga. Jakby dał tu wzór postępowania dla przyszłego kanclerza Niemiec i Ewy Braun. Przywódca ruchu pangermańskiego Georg Schoenerer propaguje tytuł Fuehrera, pozdrowienie 'heil' i pogląd o 'demokracji niemieckiej' nie mającej żadnego związku z rządami większości. Kolejny nieświadomy nauczyciel dostarczył cennych nauk. Który dla kogo byłby Pigmalionem? Guido von List, piewca rasy aryjskiej, swastykę postrzega jako symbol zbawienia niemieckiego ludu. Kolejna ciekawa postać dostarczająca nam nowego spojrzenia. Okazuje się chociażby tylko po tych faktach, że H. niczego nie wymyślił jak później sam utrzymywał. Po prostu wszystko zebrał i dobrał jak ze szwedzkiego stołu.

Łączył wszystko i korzystał ze wszystkiego starając się być na początku własnej działalności trybunem ludu, bardem niemieckich uczuć narodowych, piewcą ducha teutońskiego. Głosił nadejście niemieckiego mesjasza niczym germański Jan Chrzciciel. A następnie sam ogłosił się tym arcykapłanem. Stał się mistykiem, przywódcą duchowym. A taki nie potrzebuje znać się na ekonomii czy praktycznym sterowaniu państwem. Dlatego też kiedy skupiał pełnię władzy nie przejmował się zbytnio praktyczną stroną rządzenia tłumacząc, że wszystkie te nudne administracyjne sprawy same się rozwiążą. Dr Otto Dietrich (nie mylić z Seppem) twierdził, że nigdy nie było wcześniej takiego chaosu w historii Niemiec w dziedzinie zarządzania państwem. H. nadzorował transcendentną stronę w strukturze III Rzeszy, gdy Hjalmar Schacht wziął na siebie stronę ekonomiczną a Goering zajął się planem 4-letnim, jakże przypominającym sowieckie plany 5-letnie. W III Rzeszy w pewnym sensie nie było nawet systemu. Narodowy socjalizm niemiecki to parareligijne przedstawienie z elementami opery i estetyki klasycystycznej, wielkie pompowanie dumy narodowej i ciąg prostych poleceń do ludzi kompetentnych, którzy z poczucia obowiązku i wrodzonego szacunku do państwa, pracy i prawa starali się wywiązywać ze swoich zadań jak najlepiej wierząc, że służą dobrej sprawie i budują świetlaną przyszłość. Piszę tutaj w ogólności bo było także sporo dyletantów w III Rzeszy. W każdym bądź razie nie była to ani prawica ani lewica. To był po prostu Hitler i jego wola (Film "Tryumf Woli"). W końcu sama nazwa NSDAP stała się symbolem jego przewrotności myślenia politycznego. Narodowy i socjalistyczny. Prawicowiec czy lewicowiec? Czy zdjął czerwoną opaskę po upadku Republiki? Nie, po prostu dodał do niej swastykę. Oczywiście nie od razu. Partia Robotnicza? Sam później tłumaczył, że chodziło o wszystkich ludzi pracujących (Arbeiter - robotnik lub zatrudniony). Partia w jego tłumaczeniu bardziej jawiła się jako 'Orden', czyli zakon. A przy okazji była partią aby stanowić jednostkę opozycyjną wobec innych ugrupowań. Przewrotność na każdym kroku. Brak ścisłego programu. Jedynie ogólnikowy i wręcz prymitywny w treści jako wymagane minimum statutowe partii. On jest programem jak dojdzie do władzy.

Powyższe fakty zaczerpnięte z książek i artykułów są zaledwie napomknieniem, zarysem niezwykle ciekawej historii człowieka i jego ruchu, który wywarł tak ogromny wpływ na historię najnowszą
dodaj komentarz »
Copyright © 2006-2024 Vaterland.pl