Sięgnęłam po „Piękną Bestię" Daniela Patricka Browna pełna dobrych chęci i nastawiona pozytywnie. W końcu to pierwsza kompletna biografia poświęcona w całości osobie Irmy Grese i na dodatek przetłumaczona na język polski! Niestety, moje nadzieje okazały się płonne i zamiast obiektywnej i starannie napisanej, bogatej w fakty książki historycznej, zdołałam się zapoznać z czymś, co plasuje się pomiędzy książką popularnonaukową a psychologiczną. Daniel Patrick Brown podjął się trudnego zadania i z całą pewnością zdołał zebrać wiele materiałów dotyczących życia i działań tej kobiety, jednak z żalem muszę stwierdzić, że coś, co mogło być naprawdę dobre, jest co najwyżej przeciętne.
Przede wszystkim książka Browna jest wręcz nafaszerowana epitetami. Oczywiście autor ma pełne prawo do posiadania swojej własnej opinii na temat osoby, o której pisze i jest to prawo niezbywalne, jednak czytelnik "Pięknej Bestii" odnosi wrażenie, że jest prowadzony za rękę. Nie ma czasu na własne przemyślenia i refleksje, ponieważ treść tonie w określeniach takich jak „dziwna", "żałosna", "głupia" czy "dziecinna", które wydają się zbędne jeśli założyć, że czytelnikiem jest człowiek wystarczająco dojrzały emocjonalnie, by samodzielnie stawić czoła faktom i dokonać ich oceny moralnej. Kolejnym problemem są błędy, których istnienia nie usprawiedliwia właściwie nic. O ile nie jest niczym dziwnym, że nieścisłości pojawiają się we wspomnieniach świadków, zwłaszcza po latach, to za całkowicie niedopuszczalne uważam podawanie "faktów" po prostu nieprawdziwych. Przywołam kilka przykładów tego rodzaju błędów. Na stronie 161 autor podaje datę śmierci Marii Mandl jako 2 grudnia 1947, choć w rzeczywistości wyroki w I procesie oświęcimskim zapadły 22 grudnia, a wykonane zostały 24 stycznia 1948 (informacja dostępna w licznych źródłach, przykładowo na stronie geschichtswerkstatt.de). Innym razem dowiadujemy się z przypisów (strona 112), że gdy Grese kończyła szkolenie w Ravensbrück, Maria Mandl była odpowiedzialna za szkolenie nadzorczyń. Faktycznie w marcu 1943 roku, gdy Grese skończyła szkolenie i została skierowana do Auschwitz-Birkenau, Maria Mandl była tam już od października 1942 i pełniła funkcję Lagerführerin. Dalej Brown informuje czytelników, że w Auschwitz-Birkenau Mandl była bezpośrednią przełożoną Grese, co jest prawdą, choć nie od samego początku, gdyż tuż po otrzymaniu stanowiska w obozie Grese pełniła funkcję telefonistki w biurze Blockführera (informacja pochodzi z zeznań Irmy Grese w 26. dniu procesu w Lüneburgu, czyli z 16 października 1945), co uniemożliwiało jej bycie bezpośrednią podwładną Mandl. Została nią dopiero w momencie, w którym awansowała na stanowisko Oberaufseherin, co miało miejsce pod koniec 1943 lub na początku 1944 roku (informację tę podaje na stronie poświęconej procesowi Bergen-Belsen i samemu obozowi jej autor, Colin R. Leech). Daniel Patrick Brown (strona 162) podaje fałszywą informację, jakoby Margot Drechsel uniknęła kary. Drechsel została rozpoznana przez byłych więźniów na szosie, w drodze z Pirny do Budziszyna i wydana Sowietom. Powieszono ją w lecie 1945 roku (informacja ze strony National Committee for Attending Deportees).
Daniel Patrick Brown, chcąc rozwinąć psychologiczną analizę osoby Irmy Grese, analizuje pewne fakty, co nie zawsze daje pożądane efekty. Przykładem może być jego stwierdzenie, jakoby "seksualne ekscesy" dopadły Grese „medycznie i fizjologicznie" na co dowodem ma być między innymi fakt, że w styczniu 1944 roku wykonano jej próbę Wassermana. Według Browna jest to niepodważalny dowód na to, że "była zaniepokojona możliwością kontaktu z syfilisem". Jest prawdą, że próba Wassermana służyła rozpoznaniu u pacjenta syfilisu, jednak w kontekście tego, że ostatecznie u Grese zdiagnozowano anginę, można wywnioskować, że test służył tylko i wyłącznie wykluczeniu u niej anginy kiłowej (o objawach anginy kiłowej można więcej przeczytać na stronie: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3310026/). Dlatego też wniosek, jakoby Grese zgłosiła się do szpitala z obawy przez syfilisem, jest znacznie mniej prawdopodobny niż to, ze zgłosiła się tam z objawami anginy, której naprawdę trudno u siebie nie zauważyć ze względu na wysoką gorączkę i silny ból gardła, a próbę Wassermana lekarz wykonał tylko w celu potwierdzenia swojej diagnozy. Nie podejmując dyskusji z ostatecznym wnioskiem Browna, pragnę jednak zwrócić uwagę na to, że mógł poprzestać na przywołaniu wspomnień byłych więźniarek (w tym Olgi Lengyel i Giselli Perl, których książki są powszechnie znane, choć nieprzełożone na język polski), co z pewnością nie mogłoby zostać uznane za nadużycie i co byłoby znacznie bardziej na miejscu.
Innym przykładem opinii autora może być stwierdzenie, jakoby "na szczycie listy kobiecych zbrodniarzy z SS uplasowałaby się niewątpliwie właśnie Irma Grese. Rzeczą dziwną jest w mojej opinii robienie tego typu "listy" w kontekście ogromu zbrodni popełnionych przez członków SS i członkinie SS Gefolge (służby pomocnicze SS, do których przyjmowano kobiety, gdyż nie mogły przynależeć do Schutzstaffel). Oczywiście, jak już zaznaczyłam na początku, świętym prawem autora jest prawo do posiadania opinii, jednak osobiście pokusiłabym się o stwierdzenie, że można się kłócić czy na szczyt listy nie trafiłaby inna osoba (chociażby Maria Mandl, której podpis widnieje na liście 498 więźniarek wyselekcjonowanych na śmierć i która we wspomnieniach więźniarek nie ustępuje Grese w okrucieństwie i bezwzględności). Nie jest moim celem dyskutowanie z autorem ani wyrażanie osobistej opinii, gdyż jak zaznaczyłam tworzenie tego rodzaju "list" w ogóle wydaje mi się mało stosowne, lecz zwrócenie uwagi na fakt, że użycie przymiotnika "niewątpliwie" może budzić pewne kontrowersje i powodować odczucie, jakoby autor uważał, że w porównaniu z postępowaniem Grese postępowanie pozostałych nadzorczyń było możliwe do zaakceptowania.
Nie wiem, czy Daniel Patrick Brown zapoznał się z treścią całego procesu Bergen-Belsen, jednak można odnieść wrażenie, że nie. Na stronie 147. przywołuje zeznania Ilony Stein twierdząc, że Grese strzelała z bliska do więźniów. Faktycznie w 9 dniu procesu (26 września 1945) Stein opisała podobną sytuację, jednakże wedle jej słów Grese nie strzelała do więźniarek osobiście, a kazała to zrobić komuś innemu ("told somebody else about it and so these people who hid were shot"). Podobnie jest w przypadku przywołanego przez autora stwierdzenia pochodzącego zresztą, jak twierdzi autor, z gazety "Time" z dnia 8 października 1945, wedle którego Ada Bimko opisała Grese jako "tą o świdrującym wzroku, zimną, ładną blondynkę". Problem w tym, że ani w przywołanym artykule, ani w aktach procesu, takie stwierdzenie się nie pojawia. Żeby pozostać uczciwym, w artykule Grese zostaje opisana jako "fierce-eyed, coldly pretty blonde", jednak nie wypowiedziała tych słów Ada Bimko, a zostały po prostu napisane przez dziennikarza. Jako ostatni przykład tego typu nieścisłości podam powołanie się autora (strona 107) na artykuł z "Newsweeka" z dnia 1 października i artykuł z "Life" z dnia 8 października, wedle których jednym z oskarżeń, które skierowano podczas procesu przeciwko Irmie Grese było to, jakoby wymyśliła ona torturę polegającą na wiązaniu nóg ciężarnym kobietom i patrzeniu na ich agonię. Problemem jest tu fakt, że ani takie, ani żadne podobne oskarżenie się na procesie nie pojawiło. Oczywiście wiadomym jest, że artykuły w gazetach nie są i nie mogą być pewnym źródłem informacji, jednak rolą autora biografii jest skonfrontowanie ich z niepodważalnymi źródłami, w tym przypadku z aktami procesu. Jednakowoż Daniel Patrick Brown nie czyni tego, a nawet przeciwnie. Pomijając, że Grese, jeśli wierzyć obliczeniom kata Alberta Pierrepointa, nie ważyła, jak każe wierzyć artykuł (i co za tym idzie książka Browna) "niecałe 50 kilogramów", tylko 150 funtów (http://www.gelderblom-hameln.de/zuchthaus/nachkriegszeit/images/instructions.jpg). Rzeczą oczywistą jest, że nie ma to absolutnie żadnego znaczenia dla historii i tak po prawdzie może się wydać śmieszne podawanie tego rodzaju liczb, jednak pokazuje to brak precyzji i krytycyzmu u autora.
Ostatnią cechą książki, która wywoływała u mnie podczas lektury pewne zmęczenie, była spora ilość dygresji dotyczących innych osób (np. Karl Gebhardt, Dorothea Binz), jednak jestem w stanie uznać, że mogą mieć one pewien sens, ponieważ umożliwiają czytelnikowi szersze spojrzenie na życie Grese oraz przyczyny jej postępowania, dlatego wbrew pozorom nie uważam ich za zbędne pomimo, że męczyły.
Bibliografia "Pięknej Bestii" zasługuje na uwagę. Są tam zarówno bardzo poważne i wartościowe źródła, jak akta I procesu Bergen-Belsen, listy, wywiady, oraz oświadczenia, jak i źródła mogące budzić kontrowersje. Przykładem tego może być "The Naked Puppets: Auschwitz" Christiana Bernadaca, która to książka (podobnie jak reszta jego dzieł) nie jest raczej zaliczana w poczet poważnych opracowań historycznych. W ogólnym jednak rozrachunku raczej mnie dziwi, że mając do dyspozycji tak rozległą i dobrze skomponowaną bibliografię, Daniel Patrick Brown napisał książkę, która tak bardzo nie spełniła moich oczekiwań.
Jest mi przykro, że napisałam recenzję w sumie miażdżącą, ponieważ pokładałam w tej książce ogromne nadzieje. Nie piszę tego jednak dla siebie, żeby wylać swoje żale i samej sobie pokazać jaka potrafię być złośliwa. Robię to dlatego, że chcę aby każdy przyszły czytelnik "Pięknej Bestii" podchodził do tej pozycji z należytą ostrożnością. Nie twierdzę, że nie dowiedziałam się z tej książki nic, byłaby to ocena niesprawiedliwa i niestosowna. Jednocześnie jestem zdania, że wbrew pozorom nie jest to wcale książka dla kogoś, kto po raz pierwszy słyszy nazwisko Grese. Nie jest, ponieważ taka osoba nie będzie w stanie odnieść się do pracy Browna krytycznie i wziąć z niej tego co dobre (jak chociażby listy i wiersz Irmy Grese albo przywołane wywiady z mieszkańcami Wrechen, gdzie Grese urodziła się i wychowała), a odrzucić tego, co nie ma większej wartości. Czy jest ktoś, komu poleciłabym "Piękną Bestię" z czystym sumieniem? Myślę, że tak. Jeśli ktoś zna już historię Grese i ma ogólną wiedzę z dziedziny historii i psychologii, może potraktować tę książkę jako niezwykle dobitny przykład tego, jak w czasach obecnych traktowana i opisywana jest historia. To jest doświadczenie, które warto zdobyć, gdyż książka Daniela Patricka Browna jest jedną z bardzo wielu podobnych publikacji, a sama Irma Grese, jako osoba budząca silne emocje i liczne kontrowersje, jest często opisywana w artykułach i na blogach. Szkoda, moim zdaniem, by wśród tych wszystkich opinii i emocji zaczęło ginąć to, co chyba jest najważniejsze. Fakty.
Autor: Joanna Bielan.
Źródła:
1. "Time", 8 października 1945:
http://www.bergenbelsen.co.uk/pages/Staff/StaffPhotographs.asp?CampStaffID=53&Submit=View&PhotographsID=725&index=90
2. "Newsweek" 1 października 1945 [lub 14 października; w różnych
miejscach podane są niestety różne daty, a wycinek dostępny jest
pozbawiony wydrukowanej daty]:
http://www.bergenbelsen.co.uk/pages/Staff/StaffPhotographs.asp?CampStaffID=53&Submit=View&PhotographsID=725&index=96
3. "Life" 8 października 1945: http://www.bergenbelsen.co.uk/pages/Staff/StaffPhotographs.asp?CampStaffID=53&Submit=View&PhotographsID=725&index=89
dodaj komentarz »