Zamek głębowicki, określany również dworem obronnym, względnie pałacem, zaliczany był do najświetniejszych rezydencji wiejskich ziemi krakowskiej. Jak głosiła miejscowa legenda, zbójnicy beskidzcy założyć mieli ongiś w Głębowicach fortalicję, a hersztem był rycerz o nazwisku Głębowicki.
W 1920 roku objął odziedziczony po ojcu Głębowice wraz z zamkiem Stanisław Dunin (ur. W 1915 r.). Posiadłość była w stanie dość zaniedbanym, gdyż przez 12 lat majątek pozostawał w rękach niedbałych dzierżawców. Dzięki swym dużym umiejętnościom i jak sam twierdził – dość szczęśliwej ręce – stosunkowo szybko doprowadził majątek do stanu wręcz kwitnącego. I tak w 1928 odstępach 12 m rosły już dobrze owocujące jabłonie „Boskop” i „Jonatan”. Pomiędzy rzędami drzew owocowych utworzono dużą szparagarnię, która w okresie wiosennym dostarczała do 50 kg szparagów dziennie. Założono również dużą plantację truskawek, z której plony dochodziły do 2 ton dziennie. Zarówno truskawki jak i szparagi, oraz inne jarzyny, dostarczano samochodem ciężarowym do Oświęcimia i Bielska. Nadto rzutki gospodarz wybudował wzorową oborę szwajcarską z hermetycznymi zbiornikami na gnojowicę, sztuczne pastwisko dla bydła, oraz zorganizował dużą hodowlę bażantów wraz z remizami. Nadto wybudował nowoczesną chlewnię zarodową dla 50 loch dużej rasy angielskiej. Sprzedawano zarówno prosiaki, jako bekony i tuczniki. Korzystając ze sprzyjających warunków terenowych na podmokłych łąkach, pobudowano liczne stawy dla hodowli karpia królewskiego. Nadto w Głębowicach uruchomiono wytwórnię kiszonej kapusty i cegielnię.
W lutym 1940 roku władze niemieckie przejęły Głębowice i urządziły tu szkołę rolniczą dla organizacji
Hitlerjugend. W związku z tym przystąpiły do adaptacji pałacu do nowych zadań. Rozebrano szereg ścian działowych i wymurowano je w innych pomieszczeniach. Rozebrano przy tym najwspanialszy zabytek, a mianowicie owalny piec kaflowy z roku 1647 z inicjałami dawnych właścicieli (Pisarzewskich) i ich herbem „Czarnykoń”. Zabytek ten Niemcy wywieźli do Krakowa i złożyli w magazynie na Wawelu. Tu odkrył go prof. Karol Estreicher i nie wnikając skąd pochodzi zabytek, ustawił w remontowanym Collegium Maius. Niemcy usunęli z pałacu dwa portale renesansowe, oraz w sposób wręcz barbarzyński obeszli się z niektórymi zabytkowymi meblami, np. zamieniając XVIII- wieczną szafę na nocną szafki.
Po wojnie Głębowice przejął w posiadanie Ośrodek Hodowli Zarodowej. Pałac zamieniono na mieszkania dla robotników rolnych, biura i magazyny. Jak można było dowiedzieć się z doniesień prasowych: „Parterowe pomieszczenia o kolebkowych sklepieniach z lunetami i renesansowymi kamiennymi obramieniami okien i portali, przeznaczono na wylęgarnie kurcząt, stołówkę pracowniczą i kuchnię /…/ pałac i otaczający go park zaczął obrastać chlewami i komórkami, składami opału, psimi budami”. Przeciekał nieremontowany mansardowy dach pokryty blachą. Wapnem zamalowano belkowane stropy, podzielono ściankami wielki salon czerwony z pięknym wielopłaszczyznowym stiukowym sklepieniem, zdewastowano ocalałe stiukowe kominki. W parku wycięto szereg pięknych drzew ozdobnych oraz całą aleję grabową, porozbijano ławki i stoły kamienne. Lwy kamienne, zdobiące północną bramę wjazdową jak i antaby i zamki bram wywieziono do pobliskiego Osieka.
W nocy z dnia 18 na 19 października 1969 roku, krótko przed drugą w nocy chłopcy wiejscy, wracający z zabawy w klubie, dostrzegli słup ognia nad zamkiem. Pałac płonął jak pochodnia. Ogień błyskawicznie objął cały dach i następnie przerzucił się na wieże i pomieszczenia pierwszego piętra. Przybyłe Ochotnicze i Zawodowe Straże Pożarne z pobliskich miejscowości były bezsilne, gdyż nie było wody. Przed trzema laty powódź przerwała groble na stawach i mimo poleceń Komendy Pow. Straży Pożarnej w Wadowicach nie naprawiono ich. Wodę do gaszenia wożono beczkowozami z odległości 4 km. Nad ranem zamek był już żałosną ruiną. Ocalał i to tylko częściowo parter. W niektórych wypalonych pomieszczeniach odsłoniły się po opadnięciu tynków nieznane freski renesansowe.
W latach późniejszych Wojewódzki Konserwator Zabytków pokrył ruinę płaskim, prowizorycznym dachem, który nie konserwowany wkrótce zawalił się. Obecnie w krzakach i chaszczach widoczne są resztki murów z oczodołami obramowań okiennych pałacu. Runęły nawet stropy piwnic.
Autor: Bohdan Nielubowicz
dodaj komentarz »