Do chwili gdy Wermacht kierowany przez Adolfa Hitlera odnosił sukcesy na froncie, oficerowie starali się nie angażować w próby zlikwidowania wodza III Rzeszy. Powód był prosty. Dyktator był u szczytu sławy. Wszyscy lub prawie wszyscy Niemcy darzyli go miłością. A więc próba wyeliminowania wodza była politycznym samobójstwem. Mogła się ona spotkać z dezaprobatą narodu i skutki takiego kroku stałyby się katastrofalne. Jednocześnie w pierwszych latach wojny Hitler był bardzo dobrze strzeżony. Dopiero klęski w roku 1943 powoli jednoczyły oficerów. Celem ich była fizyczna likwidacja Adolfa Hitlera.
Spiskowcy skupili się wokół Helmuta Jamesa hrabiego von Moltke. Po zabójstwie dyktatora, chcieli oni zawrzeć pokój z Zachodem i uratować Niemcy od klęski militarnej oraz polityczno – społecznej. Do grupy tej (KREISAUER KREIS) należeli między innymi: gen. mjr. Henning von Tresckow, płk. Rudolf Christoph von Gersdorff, płk. von Stauffenberg i wielu innych. Zaplanowali kilka zamachów. Najbardziej znany jest ten z 20 lipca 1944r. w Wilczym Szańcu. Zajmę się nim jednak w kolejnym artykule. Teraz chciałbym się skupić na kilku próbach zamachu, w krótkim odstępie czasu, pomiędzy marcem a grudniem 1943r.
13 marca 1943r. Hitler przybył do Smoleńska. Stacjonował tam sztab grupy armii „Środek”. Gospodarska wizyta szybko minęła. Przed odlotem do kwatery głównej, Tresckow podarował paczkę półkownikowi Steiffowi. Przekazać ją miał po przylocie na miejsce, płk. Brandt. Towarzyszył on Hitlerowi w podróży. Oficjalnie w paczce znajdowały się dwie butelki koniaku. Faktycznie zaś bomba zegarowa. Podczas lotu miała ona dokonać eksterminacji dyktatora. Niestety spiskowcy nie doczekali się tak bardzo upragnionej wieści o śmierci Hitlera. Do wybuchu nie doszło. Zapalnik zadziałał, spłonka niestety nie. Kolejne fiasko i kolejne rozczarowanie. Ale spiskowcy nie rezygnowali.
Kilka dni później nastąpiła kolejna próba. 21 marca 1943r. w Berlinie w Muzeum Wojny odbywały się uroczystości Dnia Bohatera. Dziwne by było gdyby nie pojawił się na nich Hitler. Plan zamachu opracował i chciał zrealizować płk. Rudolf Christoph von Gersdorff. Jako, że dyktator uwielbiał przemówienia Gersdorff postanowił zamontować bombę w mównicy. Jednak gdy zorientował się, że przemówienie będzie miało miejsce na dziedzińcu muzeum i siła rażenia ładunku mogłaby zranić niewinnych ludzi i że miejsce to było strzeżone przez esesmanów odstąpił od tego pomysłu. Ale w jego głowie zrodził się inny. Szalony gdyż, polegał on na wysadzeniu się w powietrze, gdy Hitler będzie w muzeum przechodził obok niego.
W kieszeni swojego płaszcza umieścił ładunek wybuchowy. Naciśnięcie wystającego z bomby drucika miało uwolnić chemiczny zapalnik. Fuhrer szybko zakończył przemówienie (co było bardzo dziwne, gdyż miał w zwyczaju przemawiać długo i namiętnie) i po odegraniu hymnu ruszył z dziedzińca w kierunku muzeum. Gdy wszedł do sali ekspozycyjnej Gersdorff uruchomił zapalnik. Od tego momentu pozostało do wybuchu 10 minut. Gersdorff starał się jak najszybciej dotrzeć w pobliże Hitlera. Jednak ten, jakby coś przeczuwając, bardzo szybko przemknął obok wystawy, nie zatrzymując się przy eksponatach i ruszył do wyjścia. Zachowanie dyktatora było bardzo dziwne. Podenerwowany w ciągu kilku minut opuścił wystawę. Czyżby coś przeczuwał? Gersdorff został sam na sam ze śmiercią. Hitlera już nie było. Nieubłaganie zbliżał się czas eksplozji. Szybko więc pobiegł do toalety i rozbroił bombę. Kolejna klapa.
Na przełomie listopada i grudnia 1943r. doszło do dwóch kolejnych prób zamachu. Helmut Stieff często biorący udział w naradach w kwaterze głównej Adolfa Hitlera postanowił zlikwidować wodza poprzez detonację bomby. Dostarczył mu ją, Stauffenberg. Niestety i tym razem pomysł nie wypalił (dosłownie). Od września 1943r. w kwaterze głównej przedsięwzięto nadzwyczajne środki ostrożności. Wszyscy uczestniczący w naradach, byli szczegółowo sprawdzani przez SS. Stieff zdał sobie sprawę że wniesienie ładunku wybuchowego w tej sytuacji jest po prostu niemożliwe. Akcję odwołano. Jednak już w grudniu (niektórzy twierdzą że w końcu listopada) 1943r. zaplanowano kolejny zamach.
Trzeba przyznać że spiskowcy z Kręgu z Krzyżowej byli bardzo aktywni w tym okresie. Czas naglił. Gestapo wpadło na trop KREISAUER KREIS i rozpoczęło już aresztowania. Kolejny plan przewidywał zlikwidowanie dyktatora podczas pokazu umundurowania. Uczynić miał to kapitan Axel von dem Bussehe. Bombę chciał ukryć w mundurze. Podejść do Hitlera jak najbliżej i ją zdetonować. Misja więc był samobójcza. Jednak pech chciał że wagon z mundurami został zniszczony podczas alianckiego nalotu bombowego. Pokaz odwołano a tym samym Fuhrer po raz kolejny uniknął śmierci. Spisek Kręgu z Krzyżowej powoli zmierzał do swojej najbardziej efektownej akcji. Próby zamachu z 20 lipca 1944. Wszystkie ukazane tu nieudane próby dostarczyły spiskowcom materiałów do przemyśleń. Nabierali oni doświadczenia tak potrzebnego do walki z nazizmem.
dodaj komentarz »