Artykuły »
Życie prywatne esesmanów w obozach koncentracyjnych
Obozy koncentracyjne III Rzeszy były miejscem niewyobrażalnego cierpienia, terroru i śmierci. W ich cieniu toczyło się jednak życie ludzi, którzy te miejsca tworzyli, nadzorowali i zarządzali nimi- esesmanów. Choć byli częścią machiny zagłady, wielu z nich prowadziło pozornie „normalne” życie: mieli rodziny, dzieci, organizowali przyjęcia, odpoczywali w czasie wolnym i pielęgnowali towarzyskie relacje. Ta przerażająca „normalność zbrodni” do dziś stanowi jeden z najbardziej wstrząsających aspektów historii XX wieku.
Kto stał za drutami? Kim byli esesmani?
Większość esesmanów pełniących służbę w obozach koncentracyjnych nie była fanatycznymi ideologami od urodzenia. W szeregach SS znajdowali się ludzie z różnych środowisk- byli nauczyciele, rolnicy, urzędnicy, rzemieślnicy, a nawet studenci. Zaciągali się do SS z różnych powodów: ideologicznych, materialnych, z chęci awansu, a czasem z przymusu. Gdy jednak trafiali do obozów, stawali się częścią systemu, który wymagał całkowitego posłuszeństwa, brutalności i bezrefleksyjnego wykonywania rozkazów. Rekrutacja do służby w obozach była traktowana jako element kariery w strukturach SS. Oznaczała stabilną pensję, przywileje i dostęp do dóbr materialnych, których w ogarniętych wojną Niemczech zaczynało brakować.
Praca i codzienność w cieniu śmierci
Dla esesmanów praca w obozie była- w ich własnych oczach- po prostu „służbą”. Dzień zaczynał się od apelów, kontroli i rozdzielania zadań więźniom. Oficerowie nadzorowali egzekucje, transporty i selekcje. Wykonywanie tych czynności traktowano jak obowiązek zawodowy. Większość z nich po zakończeniu dnia pracy wracała do swoich mieszkań lub baraków przeznaczonych dla personelu. Tam mogli zjeść kolację, napić się alkoholu, posłuchać muzyki czy obejrzeć film. Kontrast pomiędzy tymi dwoma światami- światem śmierci i światem prywatnego komfortu- był dramatyczny. Jak pisze historyk Harald Welzer, „wystarczyło przejść kilkaset metrów, by z piekła trafić do krainy porządku i spokoju”.
Żony i dzieci za drutami
Niektórzy oficerowie SS sprowadzali do obozów swoje rodziny. W Auschwitz istniało specjalne osiedle dla kadry dowódczej, z ogródkami, altankami i placami zabaw. Dzieci komendantów bawiły się w cieniu wież strażniczych i kominów krematoriów. Znanym przykładem jest Rudolf Höss, komendant Auschwitz, którego żona Hedwig wraz z dziećmi mieszkała w willi tuż za ogrodzeniem obozu. Wspominała później, że uważała to miejsce za „raj na ziemi”. Dla kobiet i dzieci z rodzin SS codzienność była pozornie spokojna – spacerowano, hodowano kwiaty, pieczono ciasta, a z tarasu można było słyszeć krzyki więźniów. To pokazuje, jak bardzo zbrodnia i normalność zlały się w jeden obraz świata.
Rozrywka, odpoczynek i biesiady
Wolny czas strażnicy i oficerowie SS spędzali w sposób bardzo „zwyczajny”. Organizowano przyjęcia, koncerty, mecze sportowe i projekcje filmowe. W Auschwitz działała nawet orkiestra SS, która występowała podczas uroczystości i zebrań. Niektórzy strażnicy kolekcjonowali pamiątki, inni robili zdjęcia- albumy te, jak np. słynny Album Karla Höckera, przetrwały w archiwach i stanowią dziś niezwykle wymowne świadectwo. Album Höckera pokazuje młodych esesmanów i esesmanki śmiejących się, śpiewających, bawiących się z psami- w czasie, gdy zaledwie kilka kilometrów dalej codziennie ginęły tysiące ludzi.
Zakazane relacje i nadużycia
Oficjalne przepisy SS surowo zabraniały wszelkich kontaktów prywatnych z więźniami, jednak w praktyce dochodziło do licznych nadużyć. Strażnicy wymuszali kontakty seksualne, wymieniali jedzenie za biżuterię czy usługi, a niektórzy wchodzili w relacje uczuciowe. Tego typu przypadki były karane, ale nie ze względów moralnych- raczej dlatego, że naruszały „czystość rasową” i dyscyplinę. System nazistowski traktował więźniów jako „podludzi”, dlatego każda forma kontaktu była postrzegana jako zagrożenie dla ideologicznej czystości SS.
Mechanizmy psychologiczne- jak można było tak żyć?
Najtrudniejsze pytanie, jakie stawiają sobie historycy i psychologowie, brzmi: jak można było prowadzić zwyczajne życie w miejscu masowej zagłady? Odpowiedzią jest proces dehumanizacji- pozbawienia ofiar ludzkiego wizerunku. Esesmani byli szkoleni, by widzieć w więźniach „element” lub „materiał”, nie ludzi.
Do tego dochodziła presja grupowa, ideologiczna indoktrynacja i lęk przed karą za nieposłuszeństwo. Wielu z nich tłumaczyło swoje czyny po wojnie słowami: „Wykonywałem rozkazy”. Jednak badania (m.in. Christophera Browninga, autora książki Zwykli ludzie) pokazują, że większość z nich miała wybór- i mogła odmówić udziału w zbrodniach bez ryzyka śmierci. Mimo to zdecydowana większość wybrała posłuszeństwo i konformizm.
Po wojnie- milczenie, wyparcie, usprawiedliwienia
Po upadku III Rzeszy tysiące byłych funkcjonariuszy SS próbowało zatrzeć ślady swojej przeszłości. Wielu z nich żyło spokojnie w powojennych Niemczech, niekiedy na wysokich stanowiskach w administracji czy przemyśle.
Podczas procesów norymberskich i późniejszych rozpraw sądowych powtarzano te same tłumaczenia: „nie wiedziałem”, „nie widziałem”, „robiłem, co mi kazano”. Dopiero od lat 60. XX wieku, wraz z procesami frankfurckimi, Niemcy zaczęli bardziej otwarcie mierzyć się z przeszłością obozową. Wówczas pojawiły się również badania nad codziennością sprawców- ich życiem prywatnym, motywacjami i psychologią.
Źródła i dokumenty- co wiemy dzięki archiwom
Ogromnym źródłem wiedzy o życiu prywatnym esesmanów są zdjęcia, listy i pamiętniki. Album Höckera, wspomnienia Rudolfa Hössa, raporty aliantów i dokumenty SS pozwalają odtworzyć zaskakująco szczegółowy obraz świata strażników. Widać w nich ludzi, którzy potrafili śmiać się, planować wakacje i pisać listy miłosne- w miejscu, które stało się symbolem ludzkiego okrucieństwa. Zdjęcia z archiwów takich jak Wikimedia Commons, US Holocaust Memorial Museum, czy Bundesarchiv dostępne są w domenie publicznej i mogą służyć do edukacji i badań nad tym zjawiskiem.
Dlaczego ten temat jest ważny?
Pisanie o prywatnym życiu esesmanów nie ma na celu wzbudzenia sensacji. Wręcz przeciwnie- to próba zrozumienia, jak banalne i „codzienne” może być zło, kiedy staje się częścią systemu.
To także przestroga: że ludzie zdolni do czułości i miłości mogą jednocześnie uczestniczyć w potwornościach, jeśli są przekonani o słuszności ideologii lub po prostu nie chcą się sprzeciwić. Dzisiejsze badania nad sprawcami pokazują, że granica między dobrem a złem bywa niezwykle cienka. Nie chodzi o usprawiedliwienie- lecz o zrozumienie, jak powstają systemy, które pozwalają zwykłym ludziom uczestniczyć w zbrodniach. Zrozumienie życia prywatnego esesmanów jest więc nie tylko analizą przeszłości, ale też ostrzeżeniem dla przyszłości. Bo jeśli zbrodnia może współistnieć z normalnością, to historia musi być nieustannie przypominana.