Artykuły » Kim byli Bolszewicy
Jak to możliwe, że bolszewicy w Rosji w ogóle doszli do władzy i utrzymali ją tak długo? Przecież Lenin i garstka jego zwolenników nie cieszyli się takim poparciem nawet w środowisku samych komunistów przed 1917 r. Szumna nazwa bolszewików też jest przesadzona. Wzięła się z pewnego głosowania, w którym przez niewielką przewagę w głosach udało się przeforsować pogląd o bardziej radykalnych działaniach. Nota bene pozostałych komunistów nazwano mienszewikami tylko dlatego, że skłaniali się nieco ku bardziej umiarkowanym działaniom charakterystycznym dla socjaldemokratów.

Przez dekady poważni historycy propagowali mity założycielskie stworzone przez samych bolszewików, chociażby o szturmie ludu na Pałac Zimowy, masowym poparciu społecznym, wielkiej interwencji z zewnątrz która posłużyła za przyczynę wprowadzenia komunizmu wojennego. Fakty były zupełnie inne. W październiku/listopadzie, 1917 r. miał miejsce zamach stanu przeprowadzony przez mniejszościową, drugorzędną w całej rewolucyjnej zawierusze frakcję radykałów komunistycznych dążących do zdobycia władzy. Liczne próby jej przejęcia w poprzednich miesiącach 1917 r. nie dały rezultatu. Udało się dopiero w końcu października wg kalendarza juliańskiego. Bez szerokiego poparcia ze strony Rządu Tymczasowego, innych ugrupowań politycznych i mas społecznych. Realne poparcie w społeczeństwie wynosiło wg wiarygodnych danych 3%. Sam Lenin przyznał, że ruch bolszewicki to kropla w morzu. Hasła rewolucyjne były przede wszystkim skierowane do robotników rosyjskich. Nie mogło ich być w ówczesnej Rosji więcej niż 2 miliony. Więc nawet gdyby jakimś cudem wszyscy oni poparli Lenina stanowiliby maleńką cząstkę społeczeństwa.

Zastanawiający jest charakter tego ugrupowania. Interesujący jest aspekt mistyczno-mesjanistyczny, może nawet pseudognostyczny. Ruch, który tak bardzo odżegnywał się od wartości duchowych, deklarował walkę z nimi i zniesienie jakiejkolwiek religii w rzeczywistości w swojej retoryce, symbolice i działaniach był czymś w rodzaju parareligii. Czerwona gwiazda, symbol zapożyczony od masonerii była ekwiwalentem krzyża w chrześcijaństwie. Symbolizowała postęp, ponoć kolor odnosił się do literalnej gwiazdy Syriusza, który jest czerwony. Inne ujęcie wskazuje na miłość ( sic! ) między narodami. Każde ramie to kontynent. Często ukazywano ją z promieniami niczym świętość, mistyczną wartość, wielki skarb dla człowieka, tajemnicę szczęścia i źródło wiary. Ciekawostką jest zastosowanie swastyki na pewnym banknocie z okresu po rewolucji. Była ona dokładnie taka sama jak u nazistów. Masowe noszenie wizerunków dygnitarzy komunistycznych było próbą wyparcia tradycji ikon prawosławnych. Procesje chrześcijaństwa miały być wyparte przez pochody z symbolami rewolucji.

I wojna światowa, która zniszczyła ówczesny świat wartości, wiarę w dobro człowieka i instytucje, władze i samego Boga pozostawiła czarną dziurę w umysłach społeczeństw zmęczonych i zawiedzionych klęskami 4 lat zmagań. Ta bezduszna otchłań, czeluść duchowo-moralna potrzebowała rozpaczliwie wypełnienia. Metody racjonalno-naukowe nie wystarczyły. Rozumowe poznania było zupełnie nieskuteczne. Wyjaśnienie tragedii bez precedensu w historii musiało odnieść się do głębszych wniosków, zagmatwanych, mistycznych, w najlepszych wypadku nieoczywistych na pierwszy rzut oka, objawionych przez jakąś wyższą mądrość, niepoznawalną tradycyjnymi środkami. Jeśli zawiodły cywilizacje, które stworzyły naukę i doprowadziły do straszliwej wojny to dla wielu ich mechanizmy poznawcze nie miały już wartości. Jeżeli z tego samego źródła wychodzi wiedza, kultura, sztuka i równocześnie broń i gigantyczne dzieło mordu to dla wielu oznaczało to konieczność odrzucenia całości. Spójrzmy chociażby na nurt dadaizmu-surrealizmu we Francji zapoczątkowany przez artystów i intelektualistów. Był to objaw odrzucenia osiągnięć cywilizacyjnych. Porządek zanikł. W zamian pozostawał chaos, anarchia, dekadencja bądź mistycyzm, wiedza objawiona. Wyjaśnienia przyczyn niepowodzeń i zła w sposób nadzwyczajny i po prostu nowy. Miliony sfrustrowanych ludzi potrzebowało nadziei, alternatywy, nowej wizji porządku. Otworzyła się więc możliwość dla ruchów radykalnych mających odpowiedź na wszystkie trudne pytania. Najczęściej nie uznających istnienia Boga w ogóle i chcących wystąpić samemu w jego roli. Były zaczynami nowych wykładników wiary, źródła objawionej mądrości i zupełnie rewolucyjnym podejściem do życia. Jak się okaże później fatalnym w skutkach pod każdym względem.

Tylko w warunkach skrajnego wyczerpania, zniszczenia i upadku ruchy o charakterze mistycznym, a więc jakby sekty odnoszące się do wiary a nie rozsądku mają szansę zaistnienia na scenie politycznej. Po raz pierwszy na wielką skalę. Sam Lenin na to wskazał. Rewolucja 1905 r. w Rosji nie powiodła się, ponieważ kraj nie był pogrążony w tak straszliwej tragedii wojennej jak kilkanaście lat później. Szansa zagarnięcia władzy pojawia się kiedy państwo jest chore, słabe i wycieńczone. I wcale nie jest to rewolucja tylko zamach stanu. Popierają ją nie robotnicy i chłopi jak propagował to Eisenstein tylko marynarze i żołnierze, którzy po prostu chcą końca wojny. 'Rewolucja' żołnierska w imię pokoju a nie robotnicza o światowy komunizm. To utorowało drogę mistykom marksistowskim. Trocki sam wspomniał w swojej autobiografii jak to pewien austriacki profesor już po 'rewolucji' wskazał na jej właściwe przyczyny i złudzenie poparcia szerokich mas robotniczych, które nigdy nie miało miejsca. On jednak utrzymywał, że widział mnóstwo uniesionych karabinów na ulicach Piotrogrodu, jakby żywe morze broni. Czyżby sam nie rozumiał sytuacji i poddał się własnej iluzji? Uwierzył we własne fantazje, które wyłączyły jego rozsądek i osąd rzeczywistości. Widział to co chciał widzieć.

Wszelakie wspólnoty chcące niejako przeredagować system wartości, uporządkować świat na nowo mogą znaleźć poparcie społeczne, które zaprowadzi ich do najwyższej władzy. Tak było w Rosji w 1917 r. kiedy frustracja klęskami na froncie sięgała zenitu i żądano zakończenia wojny. Tylko jedno ugrupowanie deklarowało taką gotowość. Lenin przewieziony tranzytowym pociągiem ze Szwajcarii przez Niemcy do Piotrogrodu stał się jak to określił Churchill, 'bakcylem dżumy, którym zarażono Rosję'. Za pieniądze bardzo wpływowych ludzi i jako agent niemiecki dochodzi poprzez zamach stanu do władzy i zaprzestaje wojny oddając tym ogromną przysługę Trójprzymierzu. Wierząc obłędnie w zupełnie przeterminowaną i nieaktualną wersję rewolucji światowej, której podstawowe założenia określił Karol Marks między 1848 a 1852 r., kiedy świat był zupełnie inny i realia ekonomiczne, społeczne i polityczne zupełnie się zmieniły. W I Międzynarodówce z roku 1862 na zdaje się 300 delegatów 2 było robotnikami. Jakaż to więc była reprezentacja mas pracujących już wtedy? Jeśli ponad 50 lat później komuniści byli zupełnie podzieleni szczególnie na tle narodowościowym i pogląd chociażby o walce klas każdemu rozsądnemu i myślącemu człowiekowi wydawał się w najlepszym wypadku urojeniem. Jak można było zupełnie logiczny i rozsądny mechanizm społeczny relacji międzyklasowych zastąpić wojną między nimi? Przecież na stykach tychże warstw zachodzą te życiodajne relacje dzięki którym ludzkość rozwija się i produkuje wszelkie dobra dla jej istnienia. Jeśli te klasy się skłóca w tym momencie tracą wszyscy. Zanikają relacje, nikt nie zyskuje. Wszyscy tracą. Stworzenie społeczeństwa bezklasowego, bez warstw społecznych jest po prostu niemożliwe. W każdej grupie istnieją podziały. Ograniczenia i nierówności choć nie zawsze ale znacząco często wynikają z osiągnięć i uwarunkowań jednostek. Zawsze będą tacy, którzy są silniejsi i słabsi. Mądrzejsi bądź skromniejsi intelektualnie. Zaradni i mniej zaradni. Przez to nie mogą być równi w sensie bezwzględnej równości. To wyklucza czynnik ludzkiej woli i różnorodności. Jest to całkowicie niezgodne z naturą ludzką. Równość względem prawa i dostępu do środków edukacji i pracy to jest wartością. Ale równi względem siebie ludzie nie byli i nie będą.

Bezklasowe społeczeństwo to ludzie bez woli, bez myślenia, bez ambicji i bez charakteru. To degeneracja i zatrzymanie wszelkiego postępu. To próba zawracania biegu rzeki kijem. Bądź gorzej. Zagarnięcia ognia do kieszeni. Jak można było wierzyć w taki obłęd i przekonywać do tego innych? Podobnie z proudhonowskim określeniem własności prywatnej jako kradzieży, które tak się spodobało Leninowi. Zupełny absurd wykluczający potrzebę posiadania przez każdego człowieka z każdej kultury i nacji bez względu na wiarę i tradycję. Własność prywatna jest niezbędna i zupełnie naturalna. Już doświadczenia XIX w. z licznymi zamkniętymi społecznościami o charakterze komun w Ameryce, Pensylwanii, ukazały bezsens takiego kierunku organizowania jakiejkolwiek najmniejszej grupy, cóż dopiero społeczeństwa w największym państwie na świecie. Pielgrzymi, którzy przybyli na 'Mayflower' w 1620 r. do Ameryki na własnej skórze odczuli czym jest organizacja o charakterze 'równej' wspólnoty bez własności prywatnej. Po pół roku takiego eksperymentu zaczęli głodować i kiedy powrócili do tradycyjnych metod rozliczania i handlu wszystko zaczęło się stabilizować. Chińczycy zauważyli to pod koniec lat 70 XX w. Po wprowadzeniu ograniczonego, maleńkiego sektora prywatnego do jednego z kantonów wszystko nagle rozkwitało. Nie brakowało żywności jak we wszystkich pozostałych. Zysk w rękach prywatnych napędzał podaż i najlepiej zaspokajał popyt. Stary odwieczny mechanizm, który nijak nie daje się niczym efektywniejszym zastąpić.

Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli komuniści zapanowaliby nad Saharą to w jakiś czas później zabrakłoby piasku. Księżycowych tez ekonomicznych nie da się zastąpić logiki rynku i racjonalnych mechanizmów społeczno-ekonomicznych. Mistyczna pseudoreligia nie może z powodzeniem zastąpić naturalnych mechanizmów wypracowanych przez setki lat. 2 komentarzy - pokaż »
autor wpisu
(15 znaków)
treść wpisu
(1000 znaków)
email
nie będzie widoczny na stronie
Copyright © 2006-2024 Vaterland.pl