Artykuły » Tajemnica śmierci Bormanna
Jedną z najbardziej dziwnych i zagadkowych historii, które wymagają wyjaśnienia, po II wojnie światowej, to niewątpliwie los Martina Bormanna szefa kancelarii NSDAP, osobistego sekretarza i ochroniarza Adolfa Hitlera. Ślad i słuch po nim zaginął, kiedy armia sowiecka zdobywała Berlin. Spośród wszystkich znanych osobistości III Rzeszy, tylko dzieje Bormanna osnute są mgiełką tajemnicy. Większość historyków skłania się ku temu, że szef kancelarii NSDAP zginął w czasie walk o Berlin, w trakcie ucieczki z miasta. Ale powstało już tyle hipotez (bardziej lub mniej fantastycznych), że należy poświęcić im kilka chwil.

Bormann był świadkiem na ślubie Evy Braun z Hitlerem. Znajdował się również w bunkrze, gdy wódz III Rzeszy odbierał sobie życie. Chwilę przed tym wydarzeniem kanclerz powierzył mu testament i wydał rozkaz by się ratował. Świadkowie twierdzą, że 1 maja Bormann opuścił bunkier i wraz z innymi osobami uciekał zniszczonymi ulicami miasta. Grupa rozdzieliła się w pewnym momencie i sekretarzowi Hitlera towarzyszył jedynie lekarz SS Ludwig Stumpfegger. Od tej chwili dalsze losy Bormana pozostają tajemnicą. Arthur Axmann, dowódca Hitlerjugend, znajdował się w pierwszej grupie uciekinierów. Zeznał, że na Invalidenstrasse, na północ od rzeki Spree, natknął się na zwłoki Bormanna i lekarza SS. Nie widząc żadnych ran, uznał, że popełnili samobójstwo. Axmann nie miał żadnych wątpliwości, że jednym z trupów było ciało szefa kancelarii NSDAP. Jednocześnie istnieje kolejna wersja wydarzeń.

Otóż Erich Kempka (kierowca Hitlera) zeznał, że on też przez pewien czas, uciekał z Bormannem z bunkra. W pewnej chwili wszyscy schowali się za czołg który został trafiony pociskiem. Potężny wybuch odrzucił kierowcę Hitlera na kilkanaście metrów i pozbawił przytomności. Kiedy się ocknął nie widział już Bormanna, tylko szalejący w koło pożar. Choć nie widział jego ciała, był przekonany, że sekretarz Hitlera nie żyje, gdyż znajdował się blisko zniszczonego czołgu. Ciekawostką jest fakt, że również Axmann wspomina tą eksplozję, ale jak twierdził, Bormann razem z nim ukrył się w pobliskim rowie i jeszcze żył. Końcowym wspólnym mianownikiem tych wersji jest to, że obaj świadkowie kategorycznie twierdzili o śmierci Bormanna, choć różnili się miejscem i czasem zgonu. Oczywiście Alianci mogliby przyjąć jedną z hipotez o śmierci. Tylko gdzie było ciało osobistego sekretarza Adolfa Hitlera? Brakowało wiarygodnych informacji i wątpliwości zaczęły się mnożyć, a to sprzyjało spekulacjom, czasem wręcz fantastycznym. Jedni twierdzili, że udało mu się opuścić oblężony Berlin i żyje sobie spokojnie w Argentynie. Potwierdził to sam Adolf Eichmann podczas przesłuchania w procesie w Izraelu. Inni zaś zakładali, że prowadzi spokojny żywot w Hiszpanii (rządził tam wówczas gen. Franco) lub w południowej Afryce (dawnej kolonii niemieckiej).

Kolejna hipoteza sugerowała, że Bormann schronił się w klasztorze o.o. Franciszkanów w Rzymie jako „brat Martini”. W jednej z włoskich gazet ukazało się nawet zdjęcie. Jednak śledztwo wykazało, że mimo dużego fizycznego podobieństwa był to zwykły i prawdziwy zakonnik Antonuzii. Jako ciekawostkę można również przytoczyć artykuł z chilijskiego czasopisma „El Estanciero” z 1961 roku według którego Bormann przebywał na Antarktydzie w tajnej bazie!!!!!!!!!

Po wojnie pojawiło się wielu świadków którzy kategorycznie twierdzili, że Bormann żyje i ma się dobrze. Paul Heslein ukrywający się w Chile, twierdził, że wielokrotnie jadł z nim kolację, pisarz Heinrich Lineau wyznał, że spotkał byłego sekretarza Hitlera w Bremie jeszcze podczas kończących się działań wojennych. Według niego Bormann był ubrany w strój myśliwego i wsiadał do pociągu jadącego do Flensburga (portowe miasto leżące przy granicy z Danią i słynące z dużej bazy okrętów podwodnych). Kres tym wszystkim spekulacjom powinna położyć informacja z 7 grudnia 1972 roku, która lotem błyskawicy obiegła cały świat. Tego dnia robotnicy prowadząc prace budowlane w strefie, gdzie według zapewnień Axmanna widział zwłoki Bormanna, znaleźli dwa szkielety.

Jeden z nich należał do mężczyzny o wzroście 1,90 m ( prawdopodobnie lekarza SS), drugi zaś do mężczyzny o wzroście 1,68 m i mógł być szkieletem sekretarza Fuhrera. Rozpoczęto natychmiastowe badania patologiczne czaszki mniejszego szkieletu. Stwierdzono uraz, którego Bormann nabawił się wcześniej podczas wypadku samochodowego, jego osobisty dentysta rozpoznał przez siebie wykonane implanty, w szczękach odnaleziono szkło (prawdopodobnie po ampułkach z trucizną), odontolog sądowy Reidar Sognnaes bez cienia wątpliwości stwierdził, że to były szczątki Bormanna. Wystarczające dowody? Nie dla brytyjskiego historyka Hugha Thomasa. Stwierdził on mianowicie, że wymiary czaszki odnalezionej w Berlinie wskazują, że nie mogła ona należeć do Bormanna ( faktem jest, że czaszka osobistego sekretarza Hitlera była bardzo zniszczona i jakiś fotograf zrobił zdjęcie drugiej w dużo lepszym stanie wprowadzając badaczy w błąd). Szaleństwo zaczęło się od nowa i to ze zdwojoną siłą.

W 1996 roku argentyńska gazeta "LA Manana del Sur" stwierdziła, że Bormann zmarł w 1975 roku w Argentynie właśnie. Do redakcji zgłosił się Niemiec z paszportem, którym rzekomo miał posługiwać się Bormann. Zdjęcie osoby w tym dokumencie do złudzenia przypominało poszukiwanego nazisty. Wszystkich jednak przebił pisarz Duff Hart-Davis. Przedstawił on nieprawdopodobną historię w której z aptekarską dokładnością opisał losy Bormanna, jego córki i żony żyjących sobie w Anglii aż do jego śmierci w 1989 roku. Jak do tego doszło? Autor wyjaśnił, że sami Anglicy uratowali go i przetransportowali na Wyspy Brytyjskie w zamian za drobną przysługę. Pieniądze nazistów znajdujące się w bankach Szwajcarii. Według tej teorii Churchill miał osobiście wyrazić na to zgodę. Otóż kilka miesięcy przed końcem wojny agent brytyjski (znany wszystkim jak ziemia długa i szeroka), Ian Fleming (autor cyklu powieści o Bondzie) na osobiste polecenie Churchilla udał się do Szwajcarii i odnalazł bank w którym hitlerowscy dygnitarze posiadali konta i zażądał wydania pieniędzy. Jednak to nie nastąpiło, gdyż Fleming nie posiadał odpowiednich pełnomocnictw. Zdobył jedynie numer legitymacji członka partii nazistowskiej, który takowe pełnomocnictwa miał. Okazało się później, że tą osobą jest Bormann.

W ostatnich dniach wojny Anglicy ponoć skontaktowali się z osobistym sekretarzem Hitlera i zaproponowali mu pomoc w ucieczce w zamian za pieniądze. Bormann przystał na tą propozycję. W celu zorganizowania ucieczki z płonącego Berlina, Anglicy wysłali komando składające się z czterystu żołnierzy. Brytyjczycy ponoć gdy znaleźli się w Berlinie mieli starcie z Sowietami w wyniku którego ośmiu Anglików poniosło śmierć. Najbliższy współpracownik Hitlera został uratowany i przewieziony na Wyspy Brytyjskie. Miejsce Bormanna w Berlinie zajął sobowtór, który poniósł śmierć w czasie walk o miasto. Osobisty sekretarz Hitlera dotrzymał słowa i podpisał pełnomocnictwa umożliwiające Anglikom podjęcie pieniędzy w Szwajcarii. Sam zaś przeszedł operację plastyczną, został inżynierem i korzystał z życia podróżując po całym świecie. Rodzi się pytanie, na jakich faktach oparł tą nieprawdopodobną historię Hart-Davis? Otóż autor twierdził, że dowiedział się o tym od pewnego anonimowego tajnego agenta, który współpracował z Flemingiem podczas tajnej misji w Berlinie. A wiarygodność tego agenta miał potwierdzić list Churchilla w którym premier odmawiał ujawnienia szczegółów operacji. List ten był w posiadaniu Harta- Davisa. Dziennik brytyjski "Sunday Times" opublikował nawet nazwisko tego tajemniczego agenta: John Ainswort- Davis (reżyser filmowy serialu Święty).

Osobiście nie daję wiary tym różnym spekulacjom na temat śmierci Bormanna. Jest wiele znaków zapytania. Tajemnice gonią tajemnice. Jednak najbardziej wiarygodną wersją jest śmierć w oblężonym Berlinie. Jak było naprawdę tego niestety możemy już się nie dowiedzieć.
4 komentarzy - pokaż » dodaj komentarz »
Copyright © 2006-2024 Vaterland.pl