Jeśli Adolfa Eichmanna można uznać za zbrodniarza kierującego Zagładą zza biurka, to Alois Brunner był jego najskuteczniejszą prawą ręką- człowiekiem, który potrafił tak zorganizować deportacje Żydów, by przebiegały szybko, bez oporu i bez "zastoju". Urodzony w 1912 roku Austriak stał się jednym z najgroźniejszych funkcjonariuszy aparatu zagłady.
Wysłano go wszędzie tam, gdzie nazistowska machina deportacyjna nie działała sprawnie: do Szczecina, Bratysławy, Budapesztu i Niska. W każdym z tych miejsc meldował, że „miasto zostało oczyszczone z Żydów”, a deportacje – które sam cynicznie nazywał „przesiedleniami”- przebiegają bez zakłóceń. Brunner należał do ludzi, których dziś określa się mianem specjalistów od brutalnej „mokrej roboty”.
Tak jak jego przełożony Adolf Eichmann był fanatycznym wyznawcą ideologii nazistowskiej. Do NSDAP wstąpił w 1931 roku, a do SS- po Anschlussie Austrii w 1938. Nie ograniczał się do biurokracji. W Bratysławie, podczas deportacji co najmniej 12 tysięcy osób, osobiście torturował i mordował tych, którzy według niego nie nadawali się do transportu do Auschwitz.
Po klęsce III Rzeszy Brunner rozpłynął się bez śladu. Ślady prowadziły przez Rzym, gdzie miał korzystać z pomocy niemieckich duchownych. Następnie trop urwał się w Syrii. Alianci uznali, że nie żyje.
Dopiero w latach 70. świat przeżył szok. Okazało się, że Brunner żyje i zgodził się nawet udzielić wywiadu zachodnioniemieckim dziennikarzom. Podczas gdy Eichmann został pojmany przez Mossad i stracony w Izraelu, Brunner dwukrotnie przeżył zamach na swoje życie i pozostawał poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości. Do dziś, o ile jeszcze żyje, jest ścigany międzynarodowym listem gończym, a władze Syrii nigdy nie ujawniły, gdzie przebywał.
Uważa się go za ostatniego wysoko postawionego nazistę bezkarnego za udział w Holokauście. Szymon Wiesenthal mówił, że jedną z jego ostatnich misji miało być odnalezienie właśnie Brunnera. Nie zdążył. Obecnie nagroda za schwytanie Brunnera przekracza 300 tysięcy dolarów.